W roku 2026 organizujemy dwa obozy integracyjno-szkoleniowe w Starym Młynie w Górach Izerskich w dniach:
- 3-7 czerwca
- 3-9 sierpnia.
Przyroda, w swojej różnorodności i piękności, może wzbudzać w nas poczucie zachwytu i podziwu. Natura wpływa na nasze emocje i samopoczucie, a jej magiczne obrazy mogą wzmocnić te uczucia. Widok strumienia przepływającego pod domem jest niczym magiczny obraz. Dźwięki kropli wody, które uderzają o skałę, działają kojąco na skołataną duszę.
Wiele jest z pewnością takich miejsc i trudno „mieć” je wszystkie. Ale jedno? Ma prawie dwieście lat. Pierwotnie był młynem obsługującym pobliskie sztolnie. Kruszono w nim skały i inne owoce, które ziemia nosiła i urodziła. A dziś? Pod domem płynie strumień, który wpada do kolejnego za domem. Szum wody dodaje energii, jakbyśmy zostali podłączeni do akumulatora. Co to za miejsce?
To Przecznica. Mała, żeby nie powiedzieć bardzo mała, miejscowość w Górach Izerskich, położona poza powszechnym zainteresowaniem turystów. Jednak przed II wojną światową była bardzo popularnym miejscem odpoczynku i bazą wypadową na izerskie wycieczki. Aż trudno uwierzyć, że przyjeżdżało tutaj tysiące turystów rocznie. Lecz dane statystyczne z gminnych rejestrów nie kłamią. O „odkryciu” tego miejsca opowiadają pochodzący z Poznania Karolina i Mateusz Poterscy.
– Przyjeżdżaliśmy tu na rowery, pobiegać, a zimą na narty czy skitury. Do zakochania jeden krok, trzeba go zrobić jak najprędzej. I… zakochaliśmy się w tym miejscu, w tej okolicy, w tej ciszy, krajobrazie, sielskości, w bliskości lasu, gór, możliwości uprawy turystyki pieszej. Zrodziły się marzenia o posiadaniu domu. A jak są marzenia, to trzeba je realizować.
KARTECZKA DAŁA POCZĄTEK
Mateusz myślał o ratowaniu jakiegoś starego domu. Wracając z zakupów inną ścieżką niż zazwyczaj, zauważył na ganku jednego z domów w oknie drzwi zgniecioną karteczkę. Był tam numer telefonu. Ponoć ta karteczka przeleżała w tym miejscu blisko 10 lat. Właściciele nie mieszkali tam, nie ogłaszali się, więc sąsiedzi przywykli, że pusty dom obrasta dziką roślinnością. A dom był nadal na sprzedaż.
– Najpierw osiedlili się tam nasi znajomi, którzy prowadzą teraz piękny dom gościnny. Przyjeżdżaliśmy do nich często w odwiedziny. Pomagaliśmy im w pracach rozbiórkowych, przy remoncie. Gdy już zamieszkali na dobre, byliśmy ich stałymi gośćmi. I wtedy zakochaliśmy się w tej okolicy – wspomina Karolina. – Przez kilka lat szukaliśmy i my swojego miejsca na ziemi, aż trafiliśmy do… młyna w Przecznicy.
– Skontaktowaliśmy się z właścicielem i umówiliśmy się na oglądanie. Budynek był duży. Wymagał sporego nakładu czasu i pieniędzy, a my w pierwotnym planie myśleliśmy tylko o domu dla naszej rodzinki, takim dla siebie, do którego będziemy mogli przyjeżdżać i naładować baterie. Przekonywaliśmy się, że zawsze chcieliśmy mieć dom w górach, taką odskocznię, że zrobimy remont i będzie ok.
Okazało się jednak, że tego domu nie można kupić ot tak, od ręki. Co prawda znajdował się na działce budowlanej, ale wraz z ziemią rolną. Ówczesne przepisy stanowiły, że trzeba posiadać uprawnienia rolnicze, to znaczy być rolnikiem, żeby nabyć taką ziemię.
PO STUDIACH DO… SZKOŁY ŚREDNIEJ
Mimo wyższego wykształcenia Mateusz wrócił do… szkoły średniej, by nabyć stosowne uprawnienia. Zdał egzamin państwowy łącznie z praktycznym i … zapaliło się zielone światło. Można było nabyć cały ten teren. Przy finalizacji okazało się, że trzeba zrobić jeszcze jeden krok. Do działki należał bowiem kawałek lasu – kolejne marzenie miało się spełnić – mieć swój kawałek lasu. A to wymagało dochowania pewnych procedur. Przy kupnie to Lasy Państwowe mają pierwszeństwo.
– Na nasze szczęście obyło się bez problemów. Lasy Państwowe nie wniosły roszczeń do terenu i mogliśmy nabyć nieruchomość – powiada Mateusz. W jego głowie zrodziła nowa koncepcja: stworzenia miejsca, do którego ludzie przyjadą, zaczerpną świeżego powietrza, ruchu i, jak trzeba, nic nierobienia.
Mateusz lubi biegać, Karolina bardziej chodzić, a oboje są zwolennikami spędzania czasu aktywnie. Więc – jak powiada Karolina – zamarzyło się im, aby w tym gniazdku można było przyjmować gości, którzy przyjadą tutaj większą ekipą i za niewielkie pieniądze będą chcieli delektować się widokami, przyrodą i po prostu wspólnym spędzaniem czasu – jak Kto ma ochotę.
– W pewnym momencie, co zbiegło się ze sprawami zdrowotnymi, powiedzieliśmy, dobra, idziemy na całość. Budujmy sobie azyl, miejsce, które będzie naszą drugą nogą, że w razie czego będziemy mogli zrezygnować z dotychczasowego życia, pracy i mieć się z czego utrzymać – pomyślała Karolina przy akceptacji męża.
Wiele domów w Przecznicy przestało istnieć, ponieważ miały słabe dachy. Nie dbano o nie należycie. Długo wierzono, że na te tereny wrócą niemieccy właściciele. Ta ziemia skrywa wiele tajemnic. Obiekt miał paru właścicieli, odkąd przestał kruszyć skały, a później mąkę. Dzięki obszernej izbie, w której kiedyś składowano worki, był miejscem wielu spotkań towarzyskich ludzi ze wsi. Ostatni domownicy pomieszkiwali do 2010 roku. Dom pozostał w dobrym stanie, ale i tak wymagał dużego remontu.
– Staraliśmy się zachować jak najwięcej autentycznych części konstrukcji. Stare belki, odzyskać i wykorzystać deski, wyposażyć dom w elementy z epoki, jak piec na fajerkach, żeliwne patelnie czy lampy naftowe. Remont zaczęliśmy od miejsca, w którym niegdyś znajdowała się piekarnia. Tę część domu chcieliśmy przeznaczyć i przystosować do naszych rodzinnych potrzeb, jako część prywatną, z niezależną kuchnią, łazienką i pokojami tylko dla nas. Natomiast nad pozostałą częścią dopiero myśleliśmy – wspominają państwo Poterscy, którzy zaufali lokalnym fachowcom.
STAROŚĆ W NOWOCZESNOŚCI
Główny remont trwał dwa lata. Codziennie zazwyczaj czterech panów przychodziło jak do stałej pracy. Znali ten teren, sposób budowy, materiały, których używano.
– Mieliśmy świadomość, że będąc „obcymi”, łatwiej być przyjętym, gdy wymienimy się z lokalsami energią i uda się nam stworzyć tu miejsce, o jakim marzymy. Dlatego tak ważne było dla nas zaskarbić sobie ich zaufanie, wejść i stać się członkami tej społeczności – podkreśliła Karolina.
Jak przyznała, udało się zaskarbić sympatię lokalnej społeczności. – Z sąsiadami żyjemy w bardzo dobrych relacjach, współpracujemy z nimi na wielu polach. Ten pierwszy okres naszej bytności procentuje i dziś zbieramy tego owoce. Nasi sąsiedzi opiekują się domem, gdy nas nie ma, pomagają w utrzymaniu porządku, czasami lepią pierogi dla naszych gości, a czasami palą w piecu.
Starość miesza się z nowoczesnością. – Sauna to konsekwencja tego, co sami lubimy i tego, jak lubimy oczyszczać swoje ciało. To także idealny sposób, by rozgrzać się po powrocie z gór. Dodatkową atrakcją tego domu jest staw przepływowy, który jest idealnym miejscem, by schłodzić się po saunie – zwraca na to uwagę „pani domu”.
Pod domem płynie strumień, który wpada do kolejnego za domem. Szum wody to ewidentna zaleta, więc od początku planów chcieli, aby był widoczny z domu. Przy projekcie architektonicznym założyli, że w podłodze będzie szyba, aby cieszyć się widokiem wody. Goście siadają sobie na parapecie czy krześle i wpatrują się w strumyk.
Karolina i Mateusz są parą z bardzo długim stażem. – Można powiedzieć, że razem dojrzewaliśmy i dalej idziemy przez życie realizując wspólnie marzenia – te małe i te duże, przyznała Karolina, która po 24 latach pracy w bankowości korzysta z doświadczenia bycia organizatorem i znajomości współpracy z ludźmi.
Mateusz prowadzi wraz z rodzeństwem drukarnię w Poznaniu (korzysta z niej klub Polskie Himalaje i jego partnerzy). Uwielbiają podróżować i być w ciągłym ruchu. Pasję do poznawania świata zaczęli rozwijać już w szkole średniej, gdy pierwsze zarobione na promocjach w marketach pieniądze wydawali na wyjazdy. Mają ambitne plany co do Przecznicy.
– Chcemy, aby Przecznica 27 była wartościowym miejscem, w którym ludzie czują się jak w domu. U nas nie zamkniesz drzwi pokoju na klucz. Chcemy zaufania i akceptacji. Otoczenie daje wiele możliwości na spacery, biegowe treningi czy wycieczkę lub „wyrypę” rowerową. A u nas w domu… tu nasi goście decydują się na świętowanie urodzin lub wspólnych lat razem przeżytych, tu wzmacniamy więzi rodzinne podczas zlotów dorosłego już kuzynostwa. Organizujemy spotkania w energii kobiecej, z różnymi warsztatami.
– Dzięki nowo wyremontowanej sali na stodole możliwe jest praktykowanie jogi, tańca, obejrzenie filmu, pobawić podczas koncertu. Lubimy wypełniać czas eksperymentami kulinarnymi, ceremoniami herbacianymi, rozkoszując się aromaterapią. Chodzimy na „kąpiele leśne” jako metodę oczyszczania zmysłów.
– Uwielbiamy wymieniać energię, wspierać się i działać wspólnie. Pewnie dlatego wiele wydarzeń dzieje się przy współpracy z naszymi znajomymi i przyjaciółmi. Już niejeden pomysł na wyprawę, zawody czy nawet rozpoczęcie kolejnego kierunku studiów miał początek tu w Przecznicy w naszym Młynie. Tu dzieje się wiele dobrego. Atrakcji w okolicy jest co najmniej na kilka dni, jednak główną to cisza, przestrzeń i przyroda. Zgłoszenia osób chętnych na: polskiehimalaje@tlen.pl