W obecnej sytuacji, gdy mamy ograniczoną swobodę poruszania się, gdy wszelkie plany podróżowania musimy odłożyć, niech odżyją himalajskie wspomnienia z Wyprawy Stulecia. Zachęcamy do… ponownych przeżyć. Czekamy na Wasze słowa, myśli, spojrzenia na wszystko z perspektywy czasu, jaki upłynął od powrotu z Nepalu, chociaż zapewne w wielu przypadkach wydaje się, że to było wczoraj…
 
„Akcję” wspomnień inauguruje Gabi Kantarska, która dowodziła grupą 6 A. „Stworzyliśmy super grupę, scaliliśmy się jak Rodzina. Choć każde z nas było inne, to jednak trzon był mocny jak Everest. Każdy z nas miał marzenie, dojść do celu, ale nie po trupach! Wspieraliśmy się wzajemnie, uśmiechaliśmy, rozmawialiśmy… jak w Rodzinie.
 
Maciej Agopsowicz i jego żona – Madzia w grupie bliźniaczej 6 B. Lekarze z charyzmą, charakterem i niezwykłym poczuciu humoru. Opiekuńczy, troskliwi, zabawni. Dziękuję, że byliście ze mną !
 
Monia Bielawska – zaprzyjaźniłam się z Nią. Była moją pomocą w tłumaczeniu, była mi „siostrą” na treku. W tym małym ciele – wielki duch mieszka. Monia, dziękuję kochana za wszystko, Ty wiesz, ile Ci zawdzięczam!
 
Szymon Borowski-Reks – facet z niezwykłym uśmiechem, konkretny, stawiający do pionu. Chciałabym choć po części mieć Jego postrzeganie świata. Szymon, dziękuję za wszystko!
 
Marcin Dębski, uśmiech i opoka. Radość wszelka przebywania w Jego towarzystwie. Mądry człek z Niego, interesująca osobowość… Marcin, dziękuję za każdy dzień na treku.
 
Janusz Hryszkiewicz , a to Ci ciepły gość z mega głosem i nutą w duszy. Nie dość, że śpiewa, to gra i biega. Ech, Janusz, dzięki za każdą wspólnie spędzoną chwilę.
 
Tomasz Idczak, to nasz Nepalczyk, człowiek orkiestra – uśmiechnięty, ciepły, rozgarnięty i… cholernie towarzyski. A przy tym ma złote serce. Tomcio, dziękuję za pomoc, za wspólne siedzenie w samolocie, hi, hi… za piwko… za wspomnienia.
 
Izabela Jamroz, globtroterka, mądra, inteligenta, ciepła dziewczyna. Iza, dziękuję, że ze mną kryłaś tyły 🙂   dzięki za te wspólne dni, zdjęcia, za uśmiech, za historię…
 
Konrad Jamroz, brat Izy. Jakże to cudowne rodzeństwo, nic tylko pozazdrościć więzi. Kondziu, jesteś super facet. Dzięki, że mogłam z Tobą i Monią dojść do bazy pod Everestem. Dzięki za frytki, i zimne piwko, za rozmowy, za wspólne patrzenie w tym samym kierunku.
 
Elwira Kocyła, ta to ma mega uśmiech, tak charyzmatycznej dziewczyny dawno nie widziałam. To typ kobietki, której nie można przegapić w tłumie, a przy tym siły i mocy w sobie ma na maksa. Elwi, dzięki za ten trek… nawet nie wiesz, ile z Ciebie siły zgarnęłam 🙂
 
Maciej Panenka, żarty się Go trzymały co nie miara. Był wszędzie, tu i tam też… radosny, wesoły, ogniki w oczach. Widać było, jak chłonie Himalaje… Maciek, dzięki za Twój optymizm.
 
Marta Sitkiewicz , spokój w Niej niebywały, fotograf w 100 %. Wiele razy zastanawiałam się, skąd Ona ma tyle siły w sobie, interesująca osobowość, inteligenta warszawianka. Urok i siła w jednym tak delikatnym ciele.
 
Agnieszka Zielińska, równe tempo i do przodu. Mega apetyt, a taka szczuplutka. Piękne oczy i siła sportowca. Niesamowita kobietka. Aga, dziękuję za każdy dzień… za wyrozumiałość 🙂
 
Piotr Zieliński, mąż Agnieszki. Przesympatyczny facet,  z tych ludzkich, normlanych. Uśmiechnięty, rozmowny, opiekuńczy. Piotr, dzięki za wspólnie spędzony czas na treku, za uśmiech…
 
Grzechem byłoby nie wspomnieć o Kasi Jakubik – anioł w ludzkiej odsłonie. Kto miał sposobność Ją poznać na szlaku, o tym wie. Kasiu, dzięki za batonik energetyczny, za pomoc i uśmiech. Cieszę się, że dane było mi Ciebie poznać 🙂 
 
Przeżyliśmy ze sobą kawał czasu, uśmiechaliśmy się, wzruszaliśmy, wzajemnie opiekowali. Jedliśmy posiłki, śpiewaliśmy, podziwialiśmy każdy wschód słońca w Himalajach i pracę Szerpów. Na szlaku dzieliliśmy się tym, co mieliśmy. Kiedy jedno zachorowało, cała grupa cierpiała, zamartwiała się. Kiedy jedno z nas opuściło trek, smutek nas ogarnął i żal, że tak krótko z nami była.
 
W bazie pod Everestem wypiliśmy po łyczku rumu, za naszą grupę, za Polskę, za naszych, co w górach na zawsze pozostali. Kiedy było zimno, dzieliliśmy się kocami, piliśmy herbatę, opowiadaliśmy różne historie, poznawaliśmy się i uczyliśmy siebie nawzajem.
 
Nie jestem ideałem, z każdej osoby starałam się coś „zgarnąć” dla siebie, by Oni mogli poczuć się dobrze. Chcesz poznać człowieka, zabierz go w góry. I tam się poznawaliśmy… po części. Do końca byliśmy sobą, a bywało różnie. I nie zawsze lekko, spoceni, zmęczeni, ale razem. Z okrzykiem radości i krzykiem niemocy, szczególnie, jak myliśmy ciało lodowatą wodą…
 
Nie narzekali, celebrowali każdą chwilę. Jak ja się o Nich bałam, jak o dzieci moje. A czasem byłam bezradna, bez Nich nie dałabym rady. Ze łzami wspominam ten trek, kolację pożegnalną i niezwykły prezent, który dostałam. Mandala wisi na ścianie i… Tak naprawdę w niej widzę twarze Tych niezwykłych ludzi. Przed oczami mam Ich zmęczone, ale szczęśliwe twarze. Zabawne rozmowy w czasie kolacji, poranne „cześć”, jak tam itd.
 
Miałam ogromne szczęście, że trafiłam na takich ludzi, nauczyłam się patrzeć, czuć, widzieć Ich oczami. Zapisali się w historii treku, w pamięci Szerpów i w mojej” – podkreśliła Gabi Kantarska.